1-3.06 odbył się II Świętokrzyski Maraton Bocci w Kielcach. Zorganizował go Andrzej Janowski.
W piątek po 6 godzinnej podróży i po zostawieniu naszych bagaży w pokoju, poszliśmy zwiedzać Katedrę. Droga do niej byla pod górkę. Na szczęście mój Motus Z50 bez trudu dał radę. Powrotem już było z górki :-) Po zwiedzaniu Katedry poszliśmy coś zjeść. Potem podchodziliśmy po kieleckim deptaku. Po powrocie do hotelu poszłam spać, bo następny dzień był bardzo męczący.
W sobotę rano okazało się, że budzik nie zadzwonił i miałam 20 minut, żeby się uszykować. Nie wiem jak, ale udało mi się. Przy śniadaniu zaczął męczyć mnie kaszel. Na szczęście nic więcej mi nie dolegało. Przed 8 byliśmy na miejscu. Moją asystentką została Natalia. Najpierw razem z Martą zagrałyśmy w parze. Niestety, trafiłyśmy do grupy, gdzie były 2 pary BC4. Pierwszy mecz zagrałyśmy przeciwko parze z Ukrainy Kolinko i Machevsky. W tym meczu bardzo starałyśmy bronić każdego punktu. Wspomnę, że Kolinko jest wysoko w światowym rankingu. To spotkanie zakończyło się wynikiem 0:7. Kolejny mecz zagrałyśmy przeciwko polskiej parze Feruga i Walczyk. Dla mnie była to udana gra, ponieważ udało nam się zdobyć 2 punkty. Miałyśmy dobrą obronę i atak. Z Martą wzajemnie się uzupełniałyśmy. Ostateczny wynik, to 2:4. Po tym zaczęły się mecze indywidualne. Pierwszy mecz grałam z Mateuszem Krakowskim. Mój kolor bil, to czerwony. Zagrałam z nim jak zwykle moje endy na około 7 metr, a on grał na 3-4 metr. Udało mi się z nim wygrać 6:0. Drugi mecz miałam z Danielem Michaelem Qvis. W tym przypadku też wylosowałam też czerwone bile. Nie znałam tego zagranicznego zawodnika, więc znów zagrałam na 7 metr. On, choć rzucał też dołem, to nie miał dobrej celności na tę odległość. On swoje endy grał na 5 metr. Ten mecz wygrałam 9:2. Następny mecz grałam z Karolem Więckowskim. Tym razem miałam niebieskie bile. Postanowiłam grać na 4 metr tym razem. Jednak był to dziwne spotkanie, bo w środku meczu asystentka gdzieś sobie poszła i wróciła dopiero po meczu. W ostatnim endzie przez przypadek dobiłam bilę Karola i w ten sposób podarowałam mu 1 punkt. Końcowy wynik 11:1. Ostatni mecz był przeciwko Wojtkowi Lamch. Dostałam niebieskie bile. Wojtek jak zwykle zagrywał na 9 metr, a ja na 4 metr. Byłam szoku, bo udało mi się rzucić bilę na 8,5 - 9 metr. A ja psułam 2 metr rzucając identyczne białą i metr dalej niebieską. Czasem tak bywa hihihi Jednak to nie przeszkodziło wygrać mech 3:1. Na końcu tego meczu zaczął boleć mnie nadgarstek i miałam problem z chwycenie bili. W końcu w tym dniu zagrałam aż 6 meczy. Na kolację był grill i ciasto. Po powrocie do hotelu jeszcze poszliśmy na regenerujący spacer i po tym spanie tylko. W niedzielę miałam luz. Za to mogłam oglądać mecze i kibicować moim kolegom. Po wszystkich niedzielnych meczach zagraliśmy stowarzyski mecz drużynowy: Marta, pan Janusz i ja przeciwko Mateuszowi Patrolowi i Wojtkowi. Oczywiście, nasza drużyna wygrała.
To był istny maraton. Mimo zmęczenia i upałów na dworze oraz duszności na sali, udało mi się zająć pierwsze miejsce, drugie miejsce należało do Wojtka Lamch, a trzeci Daniel Michael Qvis. Dziękuję Natalii za świetną asystę, to był jej debiut i super sobie poradziła. Podziękowania też dla Andrzeja za zorganizowanie tego maratonu.
created with
HTML Builder .