꧁༺ 𝓢𝔃𝓪𝓵𝓸𝓷𝓪 𝓚𝓸𝔃𝓪 ༻꧂

Turnieje polskie
Drzonków 2018

\​W dniach 24-26 maja przebywałam w Drzonkowie na II Turnieju Eliminacyjnym do Mistrzostw Polski. Przed wyjazdem było trochę zamieszania, ponieważ okazało, że, na bazie muszę być godzinę wcześniej niż zostało ustalone dzień wcześniej. Na szczęście nie było ruchu na drodze i bez trudu zdążyłam na wcześniejszą godzinę. Podróż do Drzonkowa minęła szczęśliwe. Tym razem dostałam pokój razem z Anią G., a pomagała mi na boisku i nie tylko Pani Ania, mama mojego kolegi. Po kolacji i odprawie była kąpiel i spanie. 

W sobotę wstałam zrelaksowana po przespanej spokojne nocy. W tym dniu czekały mnie 2 mecze, najpierw z nową zawodniczką, Kasią Krzyżanowską z Gdańska, a potem z Mateuszem Krakowskim. Zawsze, gdy gram z kimś pierwszy raz, czuję większy stres, bo nie wiem, jak dana osoba gra. Dla Kasi to był debiut na eliminacjach, więc jeszcze większe nerwy. W tym meczu grałam czerwonymi bilami. Zaryzykowałam i rzuciłam białą bilę na 7 metr. Kasia miała problemy z dorzutem na taką odległość. Przez 4 endy rzucałam jacka właśnie na taką odległość, ale to jest wykorzystanie słabych punktów przeciwnika i taktyka. Wygrałam ten z wynikiem 22:0. Mimo tak wysokiej przegranej, zauważyłam, że Kasia ma duży potencjał. Po obiedzie zagrałam mecz z Mateuszem, tym razem miałam niebieskie bile. W tym meczu udało mi się robić perfekty na 3-4 m w endach Mateuszach. W moich endach rzucałam białą na 6-7 metr. To spotkanie zakończyło się z wynikiem 10:0 dla mnie. Po kolacji poszłam z znajomymi na krótki spacer. Pogoda była idealna, bo słoneczko fajne grzało. Potem jeszcze chwilę pogadaliśmy z ekipą i poszłam spać, bo na drugi dzień rano grałam ostatni mecz.

 W niedzielę też wstałam wyspana, lecz czułam większy stres. Gdy gram z Wojtkiem Lamch, to nigdy nie wiem jak mi pójdą bile. Dlatego jadłam szybko śniadanie i poszłam się rozgrzewać. Udało mi się wyłapać Alana, żeby pomógł mi w rozgrzewce bil. Trenowałam krótkie i długie rzuty, a potem zagrałam krótki mecz sparingowy z Arkiem. W call roomie podczas losowania bil, dostałam czerwone bile. Tym razem moje endy grałam na 4 metr, natomiast Wojtek zagrywał na 8 – 9 m. W tym dniu w ogóle nic mi nie wychodziło. Wygrałam tylko 1-wszy mój end, a jak chciałam dorzucić na 8 metr, to czułam jak mi się blokuje ręka w ramieniu i tracę siłę wyrzutu bili. Przegrałam ten mecz wynikiem 1:3. Po tym meczu odpoczywałam i kibicowałam innym. Miałam też czas, żeby lepiej poznać ekipę z Gdańska. Około 16:00 odbyła się ceremonia medalowa. Ostatnie zajęłam 2 miejsce, 1 był Wojtek Lamch, a 3 miejsce zajął Mateusz Krakowski. 

Po zakończeniu poszliśmy szybko do pokoi, żeby dokończyć pakowanie i poszliśmy na uroczystą kolację. Pogoda nam sprzyjała. Na tej kolacji był grill i do wyboru karkówka, kiełbasa, czy kaszanka. Do tego można było wziąć ogórka, czy chleb ze smalcem. Około 19:00 zapakowaliśmy się do busa i ruszyliśmy do domu. Kierowca, żeby umilić nam czas, włączył nam bajkę. Wszyscy przy tym zrelaksowali się. W domu byłam przed 24:00.