10.10.2017r
Wczoraj znów konduktor nie udzielił mi pomocy na stacji do południa. Ostatni wagon był przystosowany dla osoby niepełnosprawnej. Pociąg tak fajne stanął, że nie musiałyśmy z mamą iść nigdzie. Niestety, konduktor w ogóle nie zjawił się przy nas. Obcy ludzie pomogli mi wejść do wagonu. W połowie drogi konduktor sprawdził mój bilet, ale nic nie mówił. W Poznaniu też nie pojawił się, żeby pomóc mi wyjść z pociągu. Znów pomogli mi obcy ludzie i ochrona. Oczywiście, już wysłałam skargę do PKP na tego konduktora.
27.02.2018r
Dawno nie było przygód Kozy z PKP, więc trzeba coś napisać :)
Przygoda zaczęła się już o godz. 14:12, gdy przyjechałam do Poznania i okazało się, że na peronie brak ochrony. Na szczęście kolega szybko pojawił się na peronie po mnie. Do powrotu wszystko było ok. Problem już się zaczął, gdy z znajomą czekałyśmy na tramwaj, który nie przyjechał. Zdecydowałyśmy się jechać z innym tramwajem z przesiadką. Na Dworcu Głównym byłyśmy dokładnie o 19:28. Po 19:30 nie było jeszcze ochrony, więc poprosiłam koleżankę, żeby w biurze dworca zgłosiła pomoc ochrony. Nagle usłyszałam, że jest problem windą, która nie działa, a nie chcą się zgodzić na podstawienie pociągu na inny peron i czy mogę jechać pociągiem o 21:40? To my mówimy, że mogę iść po schodach, i nie chcę czekać 2 godzin, ponieważ jest zimno. To łaskawe zawołała ochronę, ale było już tylko 5 minut do odjazdu. Przyszła jedna z ochrony. Zjeżdżamy na 2 peron, chcemy zjechać niżej, a tu kolejny problem, winda nie działa i trzeba zejść po schodach. Zaczynamy wchodzić na właściwy peron, a tu okazuje się, że pociągu już nie ma. Tak naprawdę, gdyby w biurze dworca od razu prosili mnie, żebym zeszła do przejścia podziemnego, bez trudu zdążyłabym na pociąg. Dobrze, że jest galeria na dworcu, bo szybko minął ten czas i było ciepło.
2.11.2018r
Z małym opóźnieniem opowieść o przygodach Kozy z PKP i o problemach z laryngologiem na wózku Motus Z50.
24.10 byłam umówiona do laryngologa. A że wtedy byłam na zgrupowaniu w Wągrowcu, to postanowiłam jechać z Ewą. Trochę późno wyszłyśmy z pokoju, no i mój elektryk może jechać tylko 6km/h, więc nie mogłyśmy przyśpieszyć. Dochodzimy do dworca i jest godzina 8:25, za 2 minuty odjazd pociągu. Oczywiście, pomyliliśmy perony, bo na 2 peronach stały te same pociągi. Na drugim peronie patrzymy, jak nasz pociąg powoli rusza. Ewa mówi do konduktora, żeby zatrzymał pociąg, a konduktor pyta się "Jak?", a na to Ewa: "zadzwonić?". Zdaje się, że maszynista tego pociągu zadzwonił lub konduktor tamtego pociągu nas zauważył, bo pociąg nagle zatrzymał się. Ewa pobiegła szybciej schodami, a ja windami. Konduktor w ogóle nie robił nam awantury o całą akcję. Dalsza podróż do Poznania przebiegła pomyślne. W Poznaniu poszłyśmy na Most Dworcowy na tramwaj nr 8. Mimo, że ten tramwaj miał podjazd i dałam znać motorniczemu, że wsiadam w ten tramwaj i jestem na elektryku, to nie wyszedł, żeby wyjąć nam rampy. Podczas jazdy powiedziałam Ewie, żeby podeszła do motorniczego i powiedziała mu, na którym przystanku wychodzimy, żeby rozłożył rampę. I tak zrobił. Szkoda tylko, że trzeba ich informować, a nie wystarczy lusterko i guzik. A co zrobi niepełnosprawny, gdy jest sam? Po wyjściu z tramwaju ustawiłam GPSa w komórce, żeby zaprowadził nas na daną ulicę. Idziemy i idziemy, ale coś mi się nie zgadza. Ewa zapytała się o daną ulicę i okazało się, że idziemy w drugą stronę. Po chwili dotarłyśmy na miejsce, gdzie znajduje się sklep z aparatami słuchowymi. Tam zrobili mi odlew ucha. Myślałam, że będzie boleć, a tu nic, wszystko bezboleśnie. Po wyjściu ze sklepu poszłyśmy od razu do laryngologa. I tu zaczęły się schody. Nie miałam skierowania ze sobą, bo od lipca nie muszę mieć go, tylko wystarczy orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Niestety, ani recepcjonistka ani pielęgniarka nie chciały mnie przyjąć, bo nie mam skierowania. Nie chciały wysłuchać tego, co mam do powiedzenia. Nawet nie wiedziały, że osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności mogą mieć aparat słuchowy co roku. Niestety, musiałam odejść z kwitkiem. Po tym wszystkim z Ewą czułyśmy niedosyt, bo przecież mogłam wejść do laryngologa, a skierowanie wysłać. Powrotna droga już była łatwiejsza. Bez trudu dotarłyśmy na tramwaj. Okazało się, że 8 nie ma rampy, ale ludzie pomogli nam wsiąść i wysiąść. Na dworcu zjadłyśmy obiad i zrobiłyśmy małe zakupy i wróciłyśmy spokojne do Wągrowca, lecz z niedosytem...
29.11.2018r
Dawno nie było przygód Kozy, więc pora opowiedzieć o poniedziałkowym przypadku.
Rano napisałam maila do informacji dworca, żeby ochrona czekała na mnie o 20:00 na dworcu. Razem ze znajomymi pojawiłam się na dworcu przed 20. Ochrony jak nie ma, tak nie ma. Jest już godzina 20:08, a pociąg odjeżdża już o 20:15. Nic, poprosiłam kolegę, który też niepełnosprawny, lecz chodzący, żeby zaprowadził mnie na pociąg, a było coraz mniej czasu. Ochrona pojawiła się dopiero, gdy byłam już na peronie, a były 3 minuty przed odjazdem. Wtedy zaczął się cyrk. Kierownik pociągu powiedział, że nie wyjmie windy ani podjazdu, bo jest za mało czasu, a poza tym na mojej stacji docelowej jest za mały peron, żeby wyjąć podjazd,bądź windę. Jeden z ochroniarzy stwierdził, że też nie pomoże mi wejść do pociągu, bo nie będzie dźwigał. W końcu minutę przed odjazdem pociągu, jeden ochroniarz ulitował się i razem z innymi pasażerami pomógł mi wejść do pociągu. Inaczej stałabym na peronie i czekała 2 godziny na kolejny pociąg. Gdy konduktor przyszedł sprawdzić mój bilet, powiadomił mnie, że trzeba zgłaszać mój przejazd. A ja na to, że było zgłaszane. Gdy wysiadałam, to konduktor zorganizował osoby do pomocy i bez trudu wysiadłam z pociągu... I o co tyle hałasu?
4.12.2018r
Kolejna historyjka z przygód Kozy, ale tym razem powtórka z rozrywki z ochroną.
Rano dostałam smsa, że popołudniu ochrona będzie czekała na peronie na mnie i zapytano mnie, o której wracam powrotem. Wszystko im napisałam, że przed 20:00 będę czekać na Nowym Dworcu. O umówionej godzinie pojawiłam się z koleżanką w umówionym miejscu. Ochroniarz pojawił się dopiero o 20:10 zdziwiony, że z koleżanką jesteśmy zdenerwowane, bo przecież mamy dużo czasu do odjazdu pociągu, czyli całe 5 minut. Przed peronem 5 okazało się, że winda nie działa, więc trzeba było iść pieszo po schodach. Dobrze, że konduktor był wyrozumiały i nie robił nam awantur za spóźnienie. Jednak nie zostawię tego bez echa, bo to już 2 raz po tygodniu
21.12.2018r
Z cyklu przygody Kozy o uciekającym pociągu i o kierowniku pociągu.
9. grudnia zmienili rozkład jazdy, więc pociąg odjeżdża 11 minut wcześniej niż dotychczas. A też było małe zamieszanie na spotkaniu przed moim wyjściem, więc szybko biegłyśmy na tramwaj. To było mega ciężkie, bo na chodniku śnieg i lód. Ledwo zdążyłyśmy na tramwaj przebiegając przez przejście dla pieszych na czerwonym. Szczęśliwe, że zdążyłyśmy na tramwaj, spotkałyśmy ochronę przed dworcem głównym i lecimy na pociąg, bo zostało nam 4 minuty do odjazdu pociągu i 3 windy do pokonania. Niestety, wchodząc do drugiej windy, widzę, jak mój pociąg odjeżdża... Co nam pozostało? Tylko czekać na kolejny, który był za godzinę. Z ochroną umówiłyśmy się o 22:40 na dworcu głównym, a my poszłyśmy do McDonald's na kolację ;) O 22:40 zjawiłyśmy się w wyznaczonym miejscu, jednak ochrony nie było, więc zdecydowałyśmy się same iść na pociąg. Weszłyśmy do pierwszego wagonu, konduktor pytał się dokąd jadę itp. Problem zaczął się po chwili, gdy zorientował się, że jadę sama. 5 razy pytał się, dokąd jadę i czy na pewno tam jadę. Jak przechodził koło mnie, to narzekam, że jakiej racji jadę sama, że to nie jest odpowiedzialne puszczać mnie samą o tej godzinie itd. Wtedy pomyślałam sobie, że będę jeździć z kartką na szyi o treści: "Nie jestem upośledzona umysłowo, tylko niewyraźne mówię". Może wtedy zmieni się mentalność ludzi. Potem liczył mi ile jeszcze mam stacji do wysiadki. Oczywiście, gdy mój tata odbierał mnie z pociągu, to konduktor nic tacie nie powiedział. Sprawne też poszło moje wyjście z pociągu.
11.06.2019r
Dawno nie było przygód Kozy, więc pora coś napisać.
Wczoraj po treningu spotkałam się z znajomą na pogaduchy. W pewnym momencie zaczęłyśmy rozmawiać, jak inni traktują osoby z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym. Wiele osób myśli, że jesteśmy upośledzeni umysłowo. O tym moja koleżanka miała się przekonać za kilka minut, jak odprowadziła mnie na pociąg. Konduktor z oburzeniem, zapytał się, dlaczego znowu jadę sama i oberwało się mojej znajomej. A ja do niej mówię, że to nic nowego, takie reakcje są często. Nawet jakbym jechała z opiekunem, a byłby wypadek i opiekun ranny i tak mi nie pomoże. Ja tylko niewyraźne mówię, robię często głupie miny i mam ruchy mimowolne, ale to nie oznacza, że jestem opóźniona w rozwoju. A najlepsze było to, że w pociągu konduktorka była dla mnie mega miła, co chwilę pytała się, czy nie potrzebuję pomocy itp. Gdy wychodziłam z pociągu, to ten sam konduktor był bardzo sympatyczny dla mojego taty. I się pytam, dlaczego moi znajomi dostają opr od konduktorów, a rodzice nie?
20.12.2019r
Tym razem o psach...
Opowiem Wam bajkę o 16.12.2019r, jak Oskar uratował Nelę. Jak zwykle w poniedziałek pojechałam do Poznania na trening. No więc po południu mama wzięła Oskara na spacer. Tylko że Oskar prowadził mamę w innym kierunku i szedł przed boisko, gdzie nigdy tego nie lubił. Zapomniał też o lęku przed samochodem z przyczepką. Interesowała go jedna działka. Gdy tam dotarł, zaczął skomleć i wyszło z ukrycia coś czarnego. Zaufała swojemu wybawcy i pozwoliła mamie wziąć się na ręce, zaraz pod kurtkę, bo zmarzła. Podobno widziano ją już w piątek, ale nikt nie zareagował. Widząc, jak się super bawią, postanowiliśmy ja zatrzymać i dostała imię Nela. Usłyszeliśmy, że ona przyniesie nam szczęście. Wg weterynarza ma ok. 2 miesiące. Pierwsze 2 dni bała się być sama na dworze, a teraz już często sama tam przebywa. Prowokuje Oskara do zabawy, denerwuje go, a on ją ustawia. Nela jest sprytniejsza od niego. Już szczeka nawet. Oskar gdy chce się wyspać, wskakuje na narożnik, bo wie, że mała tam nie wejdzie.
created with
Website Builder .