17.03.2017r
Wczoraj znów była nutka samodzielności. Po południu pociąg w Poznaniu na dworcu głównym zajechał na peron 4, a że nie było ochrony, postanowiłam sama dojść na nowy dworzec. Oczywiście jechałam rakiem, czyli tyłem, odpychając się nogą. Ku memu zdziwieniu, bardzo szybko mi to zajęło i nawet bez zadyszki. Chyba to efekt codziennego treningu na rowerze stacjonarnym i atlasie. Bez problemu dotarłam na dworzec, gdzie czekali moi znajomi. A kolejny łyk samodzielności był w aptece. Poszłam sama kupić lek, wszystko napisałam na kartce, którą podałam aptekarce. Bez problemu dałam jej mój dowód, trochę musiałam czekać, ale wszystko załatwiłam pomyślne. Lubię to uczucie samodzielności!
12.05.2017r
Kochani, już czuję się o wiele lepiej i wreszcie po 2 miesiącach naładowałam baterię. W poniedziałek osobiście przyjechał do mnie przedstawiciel tej baterii. Podpowiedział tylko, że bateria mogła się obrócić o 180 stopni, ale to trzeba zobaczyć na Rentgenie. Nie będę czekać, żeby w czerwcu jechać do Bydgoszczy na Rentgen i zawalić majowe zawody, więc we wtorek ją obróciłam o 180 stopni i ją naładowałam. No dobra, trochę ryzykowałam, bo mogłam kable uszkodzić, ale wróciła mi energia i chęć do działania.
6.06.2017r
Kolejna przygoda Kozy. Wczoraj jak zawsze w poniedziałki jechałam na trening i był to dzień pełen niespodzianek. W Poznaniu zjawiłam się o 13:40, ponieważ pociąg miał opóźnienie. Ku memu zdziwieniu, nie było ochrony na peronie 4B, a osobą, która pomagała mi w dotarciu na trening, umówiłam się po 14:20. Cóż, pozostało mi jechanie rakiem na Nowy Dworzec Główny dookoła peronów 4 i 1, ponieważ nie chciałam ryzykować jechania tyłem przez pasy. Bez trudu dotarłam na dworzec i w ogóle nie zmęczyłam się. Od razu poszłam do ROSSMANNa, żeby kupić jedną rzecz dla mamy. Nie mogłam jej dosięgnąć, więc młoda kobieta podała mi ten produkt. Następne podjechałam do kasy, podałam kasjerce produkt oraz portfel i bez trudu wyjęła przy mnie pieniądze, żeby zapłacić. Po wyjściu z ROSSMANNa, przesiadłam się na krzesło, żeby zapakować wszystko do plecaka, a następnie podjechałam w umówione miejsce. Znajomy zjawił się punktualne i poszliśmy na autobus. Czekając na niego, akurat przejeżdżał kolega z mamą, z którym trenuję. Zaproponowali nam podwózkę i skorzystaliśmy z tej propozycji tylko wytłumaczyłam, jak się wózek składa. Trening przebiegł spokojne. Po treningu znajoma z mamą odwiozła mnie na Dworzec Główny o 18:25 i czekałam sama na ochronę w umówionym miejscu. Jest już 18:45, a ochrony nie ma. No więc, napisałam w komórkowym notatniku, że mam pociąg o tej i o tej godzinie z peronu 5 i potrzebuję pomocy w dotarciu na peron i że ochrona powinna wiedzieć o tym, bo było zgłaszane. Z tym napisanym tekstem, poszłam do biura dworca i podałam tam siedzącej kobiecie komórkę. Po przeczytaniu tej informacji, poszła do ochrony i powiadomiła ją, żeby zaprowadzili mnie na dany pociąg. No i 3 minuty przed odjazdem pociągu, siedziałam już w wagonie.
16.07.2017r
We wtorek 11.07 miałam fajną podróż do Bydgoszczy. Po 8:00 jechałam z mamą pociągiem Regio do Poznania. Oczywiście było, że z tym przewoźnikiem nie było problemu. W Poznaniu już czekała na nas ochrona, która przeprowadziła nas sprawne na Nowy Dworzec. Umówiłyśmy się z nimi o 10:10 przed biurem dworca, żeby mogli nas zaprowadzić na pociąg TLK do Bydgoszczy, który miałyśmy o 10:27. Szczerze, to trochę obawiałam się, jakie podejście do nas będzie miał konduktor tego pociągu, bo z konduktorami z TLK często miałam problemy. Jednak spotkała mnie miła niespodzianka. Konduktor bez problemu pomógł mi wejść do pociągu, zaprowadził do przedziału służbowego, gdzie siedziała inna konduktorka, która hoduje koty. No więc, cała podróż minęła na rozmowach o zwierzakach. W Bydgoszczy konduktor wziął mnie na ręce i tak wyszłam szybko i bezpieczne z pociągu. Następne ochrona sprawnie zaprowadziła nas do wyjścia na PKS. Akurat stał już nas autobus. Pod szpitalem kierowca autobusu bez trudu wyprowadził mnie z pojazdu. W szpitalu Prof. Harat akurat poszedł na operację, ale czas oczekiwania spędziłyśmy na miłych rozmowach. Prof. Harat pojawił się o 14:45 i poprosiłyśmy go o to, czy możemy pierwsze wejść i się zgodził. O 15:10 już byłyśmy na przystanku PKS. Autobus zjawił się o 15:20, ale ten kierowca w ogóle nie fatygował się, żeby nam pomóc. Gdyby było więcej czasu, to byśmy nie wyszły, dopóki nie pomógłby nam. Przed wejściem na dworzec PKP już czekał na nas ochroniarz, który zaprowadził nas na dany peron. Przy siadaniu do pociągu TLK konduktor bez trudu wziął mnie na ręce i wniósł do pociągu, przy tym zwrócił uwagę pasażerom, którzy na siłę chcieli wejść. Zaprowadził mnie do przedziału, a inny chłopak pomógł mamie wstawić wózek do wagonu i go przymocował. W Poznaniu bez trudu ochrona wyjęła i rozłożyła wózek, a młody chłopak stanął na peronie, podał mi rękę i łatwo wyszłam z wagonu. Zdążyłyśmy na wcześniejszy pociąg do domu. Konduktor z Regio nie zrobił nam problemu, że nic nie wie o naszej podróży tylko śmiał się, że nic nie powie koledze, że on nas wiezie, niech się pomartwi. Naprawdę, kolej zmienia się na plus...
13.09.2017r
Poniedziałkowa podróż na trening nie odbyła się bez przygód. W Miałach konduktor, którego nie lubię, ociągał się, żeby rozłożyć rampę, no więc 2 panowie zaoferowali, że wnoszą mnie do pociągu. Poszło im to w miarę sprawne i szybko. Bez problemu znalazłam się na miejscu dla osób niepełnosprawnych. Dopiero w połowie drogi, konduktor sprawdził mi bilet, a gdy dojechaliśmy do Poznania Głównego, zapomniał o mnie. Dobrze, że byłam w pierwszym wagonie, bo mnie zauważył i łaskawe bez wyciągania rampy wyciągnął mnie z pociągu z pomocą sokistów. Sokiści bez trudu przeprowadzili mnie przez wkładki na Nowy Dworzec. Chwilę poczekałam na Janka i poszliśmy na tramwaj, a potem na autobus. Nie musieliśmy długo czekać, bo oba pojazdy szybko przyjechały. Po treningu przyszedł po Darek i także długo nie czekaliśmy. Aż Darek żartował, że w tym dniu mam szczęście. Mieliśmy 0,5 godz. na zjedzenie kanapki oraz napicie się. Potem pojawiła się ochrona i zaprowadziła mnie ochrona. Konduktor był fajny, lecz w Miałach chyba zapomniał o mnie, ponieważ byłam w ostatnim wagonie i zanim dobiegł do ostatniego wagonu, 2 panowie pomogli już mi wyjść z pociągu...
15.09.2017r
Wczoraj podróż na trening także nie odbył się bez przygód. Tym razem w pociągu ostatni wagon miał rampę, więc szybko z mamą poszłyśmy z mamą do ostatniego wagonu, w którym nie było konduktora. 2 panowie pomogli mi wejść do wagonu i po tym mama zwróciła uwagę konduktorowi, dlaczego nam nie pomógł. Po 2 minutach w wagonie pojawił się konduktor, żeby sprawdzić bilet i powiedział do mnie tak: "Czy inwalida nie wie, że drużyna konduktorska jest zawsze w pierwszym wagonie i inwalida ma wsiadać do pierwszego wagonu". Zaczęłam mówić, że przystosowany wagon jest ostatni, ale szybko ugryzłam się w język, bo i tak nie zrozumiałby mnie. Konduktor nawet nie pojawił się w Poznaniu, żeby pomóc mi wyjść z wagonu. Obcy mężczyźni pomogli wraz sokistami. Wieczorem napisałam skargę do przewozów regionalnych na tego konduktora. Po dotarciu na dworzec, poszłam do Galerii, weszłam do ROSSMANNa i jak na złość 2 produkty, które potrzebowałam, znajdowały się na górnych półkach. Akurat przechodziła pracownica ROSSMANNa i bez trudu mi pomogła i dodała, że jakbym jeszcze czegoś potrzebowała, mam ją zawołać. No niedaleko kasy spotkałam Basię, która pomogła mi przy kasie. Niedługo koło dworca pojawił się Janek, który pomógł mi w dotarciu na trening. W tym momencie dostaję SMSa, że nie mam powrotu na dworzec po treningu. Na szczęście Janek zaoferował pomoc. Po treningu wyszliśmy tak, że zdążyliśmy na autobus o 19:00. 15 minut później byliśmy już na dworcu. Po chwili przyszedł sokista i podczas naszej drogi w fajny sposób tłumaczył mi, jak pójdziemy. No a konduktor w Poznaniu i w Miałach bez trudu wyjął podjazd. Można? Można....
6.04.2018r
Dawno nie było przygód Kozy, więc coś pora napisać ;)
Wczoraj wsiadam do auta, żeby dojechać 12 km na PKP. Mama chce odpalić samochód, a on ani drgnie. Podejmuje jeszcze 2 próby i nic. Sprawdziła, czy 2 samochód zapali i udało się, odpalił od razu. Szybko przepakowałyśmy się. Dobrze, że jestem zwinna, bo wsiadłam na siedzenie od kierowcy i przesiadłam się na swoje miejsce, nie przechodząc samochód dookoła. Bez trudu dotarłyśmy na dworzec. Konduktorzy pociągu sprawne wnieśli mnie do wagonu, bo stwierdzili, że tak będzie szybciej. Panowie konduktorzy pierwszy raz mnie widzieli, ale pasażerowie poinformowali ich o wszystkim tzn. że sama podróżuję pociągiem, że w Poznaniu ktoś mnie odbiera itp. Poczułam się jak sławna osoba ;) Na dworcu w Poznaniu odebrał mnie ochroniarz, z którym dobrze się dogaduję. Spytał mi się, o jakiej godzinie wracam. Po podaniu godziny stwierdził, że poinformuje monitoring o podstawieniu pociągu na peron 4, gdyż na peronie 5 nie działa winda. Po akcji z nie dotarciem na pociąg przez niedziałającą windę i czekanie 2 godziny na następny, już się boją. Problem pojawił się przy podróży autobusem. Przy wsiadaniu kierowca w ogóle nie wyszedł, żeby nam wyjąć rampę. Jechał koszmarne, ludzie stojący stracili równowagę na zakrętach. Przed moim końcowym przystankiem nacisnęłam przycisk, że wysiadam. Niestety, kierowca w ogóle nie obniżył autobusu i jeszcze ustawił tak autobus, że z kolegą wpadliśmy na ścianę przystanku. No więc teraz ogłaszam wojnę z kierowcami ZTM. Na dworzec wracałam już samochodem i w czasie jazdy dostałam wiadomość, że ochrona już na mnie czeka na dworcu. I rzeczywiście pociąg podstawiono na peron 4. Można? Można...
17.04.2018r
Kolejna przygoda Kozy, ale tym razem o niesamowitej postawie kierownika pociągu.
Jak co poniedziałek wybrałam się do Poznania na trening. Pogoda mi sprzyjała, bo od rana mocno padało, a tuż przed dworcem przestało i nawet przebijało słońce. Szybko i sprawne weszłam do pociągu, a w Poznaniu miał czekać kolega. Powrót też już miałam ustalony. Niestety, w Szamotułach okazało się, że wcześniejszy pociąg REGIO miał wypadek. Samochód osobowy wjechał na przejazd kolejowy w Pamiątkowie i pociąg w niego uderzył. Na szczęście pociąg jechał wolno, ale nie zdążył zahamować. W tym wypadku nikt nie zginął. Jednak musiał przyjechać prokurator i policja. Na początku mówili, że to potrwa 20 minut, ale z minuty na minutę wszystko się wydłużało. Kolega, który miał mnie odebrać, był umówiony na 16, więc o 15:30 napisałam, że chyba nie dojadę na trening, ale wcześniej napisałam kumpeli, żeby przyjechała na dworzec po 16. Była opcja, że pociąg nie dojedzie do Poznania. Jednak konduktor powiedział, że ten pociąg musi pojechać do Poznania, ponieważ w wagonie jest osoba niepełnosprawna, za którą jest odpowiedzialny. Nie zostawi mnie samej na peronie, tymbardziej, że zaczęło mocno padać. Wykonał 4 telefony, żeby walczyć o mnie. Między czasie okazało się, że tamten pociąg został uszkodzony i nie może ruszyć. Udało się, konduktor dostał decyzje, że pociąg dojedzie do Poznania. Po 16 ruszył. W Poznaniu byłam o 16:50 i już czekali na mnie znajomi, ale na trening nie dotarłam. Czas spędziłam w galerii handlowej z znajomymi. Powrót odbył się bez niespodzianek.
23.04.2018r
Dziś miałam 2 razy trening po schodach. Gdy przyjechałam do Poznania, to okazało się, że winda na 5 peronie parę minut przed moim przyjazdem przestała działać. Cóż zrobić? Ochrona wiedziała, że mogę iść, więc kobieta wzięła mnie pod prawą rękę i zeszłyśmy, a jej kolega zniósł wózek. Powrotem moja koleżanka pomogła mi wejść po schodach, a ochroniarze wnieśli wózek na peron. W ogóle się nie dostałam zadyszki. Chyba dlatego, że 4 razy w tygodniu trenuję na atlasie i rowerze stacjonarnym. Oprócz tego, to pierwszy raz sama, bez niczyjej pomocy, wypłaciłam pieniądze z bankomatu. To dla mnie duży sukces i większa samodzielność...
20.06.2018r
Tym razem mała przygoda Kozy...
Wczoraj rano o 6:10 wsiadłam do pociągu, ponieważ jechałam na 1 dniowe zawody, konduktor i inni panowie bez trudu pomogli mi wejść do pociągu. Natomiast problem pojawił się w Poznaniu. Konduktor niechętne zabrał się do tego, żeby pomóc mi wyjść z pociągu. W końcu razem z maszynistą pomogli mi wysiąść z pociągu. Po chwili pojawiła się ochrona. Tylko jak im wytłumaczyć, że mają mnie zaprowadzić na dworzec zachodni? Dobrze mieć komórkę, bo bez trudu napisałam, gdzie chcę iść. Bez problemu odczytali i mnie zaprowadzili. Tam już na mnie czekały osoby, z którymi jechałam dalej. Niestety, powrotna powrót pociągiem też nie odbyła się bez przygód. Z Małgosią śmiejemy się, że u nas już jest normalka z problemami PKP. Jest już 19:40, a ochrony nie widać. Dzwonimy na numer ochrony, wyłączony. Więc Małgosia poszła do biura dworca i okazało się, że ochrona nie wiedziała, że wracam do domu. Panowie przyszli po mnie o 19:45 i poszłam z nimi na peron. Kierownik pociągu także nie wiedział o mojej podróży, choć w piątek zgłaszałam mailem. Był nowy konduktor i wypytywał mnie o wszystko, czy jadę sama, czy ktoś będzie na mnie czekał itd. Na mojej stacji nie było żadnych niespodzianek, wszystko kładko poszło...
created with
Website Builder .